czwartek, 5 lutego 2009

dziś był ciąg dalszy wczorajszego postępowania ... (tego przedawnionego)

pojawiam się w sądzie ...
pan najlepszy z najlepszych adwokatów także (a sądziłam, że przyśle jakiegoś przystojnego aplikanta) ...
kurtuazyjna gadka szmatka ... on do mnie, że to chyba oczywiste, że odstępujemy od karania bo nie ma za co, bo to co myślimy że jest złe to wcale takie nie jest... ja do niego, że oczekuję dobrowolnego poddania się karze ... bla bla bla ...

wzywa nas wysoki sąd i pyta o wnioski - ja uprzejmie dziękuję za prawo głosu ..
pan mecenas wstaje i z dumną miną ogłasza, że sprawa jest oczywiście przedawniona ...
i parzy na mnie wyzywającym spojrzeniem ...
a ja ...
ja się do niego uśmiecham ...
sąd wydaje postanowienie o umorzeniu postępowania ...
wychodzimy ...
a pan mecenas komptletnie zwraca się do mnie "to pani wiedziała o przedawnieniu??"
a ja na to z rozbrajającą szczerością odpowiadam - "oczywiście" ...
a on na to... kurcze ale ma pani pokerową twarz ... nie spodziewałem się ...

i normalnie jestem z siebie dumna ! - zadziwić pana MM i wprawić go w zdziwienie ... nie każdemu się to zdarza

(wybaczcie ton chwalipięty - ale ....NO JESTEM Z SIEBIE DUMNA

- zobaczyć jego minę - bezcenne :) )

1 komentarz:

Przemysław Pufal pisze...

Nareszcie ktoś nie narzeka!


liczniki