wtorek, 30 września 2008

po co?

nie lubię głupich, bezsensownych filmów...

i nie obchodzi mnie to, ze "dzieła" są tworzone przez "wybitnych artystów"

Tarantino jest dla mnie psycholem - a firmowany przez niego "hostel" jest dla mnie totalnym nieporozumieniem - nie wiem po co taki film, dla kogo, i w jakim celu został nakręcony ...

ja go odbieram jako instrukraz dla kolejnej bandy psychopatów ...

a najgorsze jest to, że film ten może obejżeć każdy ...

każdy dzieciak - czego byłam ostatnio świadkiem w wypożyczalni

(biedne dzieciaki)

buziak !

wszystkim chłopcom, chłopakom, chłopczykom, mężczyznom, panom -

całemu rodowi męskiemu

na dziś i na cały czas - samych cudowności

świat bez Was - byłby do niczego ...

(dla niewtajemniczonych - dziś podobno jest dzień chłopaka)

poniedziałek, 29 września 2008

pisadłowo

pamiętniki, pamiętniczki, blogi ...

pisałam - najpierw - w czasach kiedy o komputerach słyszało bardzo niewielu - w zeszyciku ... pisałam i wklejałam .... dużo cudnych cudeniek zawierają tamte strony ...

po latach pisałam bloga ... pisałam o wszystkim co mnie cieszyło, co raniło, o codziennościach i niezwykłościach ...
a że życie me wirowało w nieznośnym wręcz tempie wpisów było bardzo dużo ...
i generalnie było mi obojętne, kto to czyta, jakie wysnuwa wnioski, kto z kim o tym rozmawia...
w pewnym momencie jednak przestało to być obojętne .. wtedy zablokowałam wpisy ..
a po blokadzie - to nie było tak samo ....

potem było kilka prób powrotów do pisadłowa, kilka podejść... zupełnie, całkowicie wręcz nieudanych ...

piszę teraz...
zdecydowanie bardziej ogólnikowo .. piszę teraz w sposób, który wiem, że nie wszystkim odpowiada... ale - generalnie - piszę dla siebie ...

wiem, że często jest tak - że tylko ja wiem "co autor ma na myśli" - ale to chyba o to chodzi w pisaniu, żeby autor była zadowolony - prawda?

czwartek, 25 września 2008

nie wiem dlaczego utarło się, że bańki mydlane są dla dzieci ...


wyjeżdżam - jadę tam, gdzie nie było mnie od bardzo, bardzo, bardzo, dawna

wracam za kilka dni ...

buziaki :)

środa, 24 września 2008

prostota

BO:
- sprawą powszechnie wiadomą jest, że mężczyzna to proste urządzenie wykonujące wszelakie czynności pojedynczo:
albo słucha, albo mówi
kiedy ogląda/czyta - nic innego do niego nie dociera - może się palić - walić, mogą wylądować kosmici - on tego nie widzi
kiedy mówi się do tegoż osobnika - by zrobił dajmy na to kakao - z całą pewnością spyta gdzie to kakao jest (choć od WIEKÓW stoi ono w tym samym miejscu)
kiedy powie się takiemu, by nastawił zmywarkę - nastawi niemal pustą - bo NIE zauważy szklanek stojących na blacie OBOK zmywarki - bo przecież miał nastawić zmywarkę -a nie posprzątać !
kiedy taki rozmawia przez telefon - to nie słyszy, nie widzi - niczego - BO PRZECIEŻ on rozmawia

a już najpewniejszą sprawą jest to - że jeśli jest wieczornie zmęczony - to na pewno pójdzie spać ... ot tak po prostu, nie troszcząc się o to co było dziś, co będzie jutro ...


wszak wiadomo, że prototypy - nigdy nie są doskonałe ... (to z biblii - więc się nie czepiać)

a jednak - czasem chciałabym być takim prostym w użytkowaniu - mężczyzną ...

wtorek, 23 września 2008

ogłoszenia drobne

z uwagi na to, że zarobiona jestem - uprzejmie donoszę, że TWÓRCZEGO wpisu dziś nie będzie ...

(a-ha (w znaczeniu - przypomniałam sobie - a nie kultowego zespołu lat 80/90) - więc - a-ha - rybę jadam - pstrąga zapiekanego z czosnkiem i ziołami i masłem - rumianego i pachnącego - pyyyycha .....a jutro też będą ryby!)

poniedziałek, 22 września 2008

jeszcze w temacie ryb

zjadłam
- koreczki śledziowe -
obiektywnie - wcale nie były dobre -
ale - jestem (prawie) rybnie zaspokojona ...

byle do jutra - jutro kupię PRAWDZIWE RYBY -

i zjem je wszystkie !

(ryba wpływa dobrze na WSZYSTKO - byleby to nie była ryba w galarecie - BRRRRRRRRRRRR nie znoszę ryb w galarecie - FUJJJJ)

give me some fish

czy to wpływ reklamy (bo ta reklama trafia do mnie) czy co ??
BO MI SIĘ TAK STRASZNIE CHCE RYBY !!!!!!!
- takiego śledzika
- albo zapiekaną z mozzarella i blue cheese pomidorami i porem
- albo pstrąga z masłem i pietruszką
- albo zwykłą smażoną - JAKĄKOLWIEK
- albo wędzoną - taką jeszcze ciepłą
- albo nawet znienawidzonego łososia BYM ZJADŁA
- albo - no dobra - nawet z puszki

kurde no RYBY CHCĘ - A W DOMU NIE MA NIC rybopodomnego !!!
:(:(

(akwaryjne - tymczasowo - oszczędzę)

niedziela, 21 września 2008

czerwono - zielono







E.

znamy się od czasów szkolnych, przyjaźń dołączyła do nas na studiach ... po studiach relacje nasze troszkę się rozluźniły...

zastanawiam się, czy można nazwać przyjacielem kogoś - kogo nie widziało się od dobrych kilku lat, kogoś o kim teraz nie wie się prawie nic, z kim nie ma się niemal żadnego kontaktu

kim jest przyjaciel ?
czy na to miano zasługuje tylko ten, kto jest stale i "na bieżąco" ?

wg mnie - nie - bo przyjacielem jest ten, kto nie zawiódł, przyjacielem jest ten, na kogo mogę liczyć - choćby nie wiem co ... przyjacielem jest ten - kto wie kiedy kiedy i w jaki sposób ma BYĆ ...

i wiem, ze kiedy teraz się spotkamy - to będziemy gadały tak jakbyśmy widziały się zaledwie kilka dni temu, i będziemy rozmawiać tak po babsku - o wszystkim i nie będzie chwil niewygodnej ciszy ...

piątek, 19 września 2008

mokre miejsce




byłam dziś na ślubie przyjaciółki ...



jak zwykle płakałam ...



bo ja zawsze płaczę ... niezależnie od okazji, niezależnie od okoliczności, niezależnie od otoczenia ... hmm gdyby się tak zastanowić - to nawet nie ja płaczę tylko samo się płacze ...



bo oczy to ja mam w bardzo mokrym miejscu położone

czwartek, 18 września 2008

plan na dziś

od dłuższego czasu zastanawiam się nad zmianą mej drogi życiowej w zakresie tzw "kariery zawodowej" ...

dziś wpadłam na genialność w powyższym zakresie ...

poczytałam sobie o zarobkach kierowców z F1 - i zapragnęłam zostać takim oto kierowcą - jeździć umiem i lubię - więc problemu nie będzie .. no bo w czym mógłby być problem - no w czym?????????

no dobra mógłby być ... wiem ...

więc po głębszym i dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że jeszcze lepiej niż kierowcą - jest być mechanikiem teamu F1

toć to oni (mechanicy) pracują:
- w sezonie trwającym jedynie kilka miesięcy
- raz na 2 tygodnie
- po średnio licząc - 2x 10 sekund - bo tyle razy średnio zjeżdża samochód do stanowisk serwisowych
- przez pozostałe 2 godziny wyścigu gapią się w ekrany jak ten - za przeproszeniem frajer (kierowca) jeździ w kółko
- a jak dobrze pójdzie to i załapią się na darmowego szampana ..
- a potem mają wolne na kolejne 2 tygodnie ..

no normalnie żyć nie umierać ....

tak więc postanowione - na dziś - zostaję mechanikiem F1

(a no i niech mi się nikt nie wyrywa z podpowiedziami typu, że poza wyścigami to oni tyrają jak woły, a w czasie pit stopów to czasem i rękę im wyrywa, albo obrywają podnośnikiem - a no i niech nikt nie mówi mi, że na samochodach - technicznie trzeba się znać ... bo ja to mogę być tym od tankowania - w końcu nie jeden raz tankowałam samochód na stacji samoobsługowej więc dobrze wiem jak to się robi !

o !

środa, 17 września 2008

ona i ja

...bo ona i ja ... no bo my... my to się nigdy nie rozumiałyśmy

(ona to matematyka - ja to ja)

obie miałyśmy inne poglądy na moją rzeczywistość....

już od samej podstawówki miałam świadectwa z czerwonymi paskami ...
od góry do dołu piątki ...za wyjątkiem matematyki ...

później już nie było tak doskonale niemniej radziłam sobie .... moje drogi z matematyką rozeszły się na dobre w drugiej klasie liceum ...

chodziłam - co oczywiste - do klasy humanistycznej ..(bo ja to humanistką jestem do szpiku kości i zdecydowanie bardziej wolę pisać cudnie pachnący, bordowy kwiat o lśniących aksamitnych płatkach niż po prostu - banalnie - róża) ... (a dygresje - wszelakie - wrzucane to tu, to tam - to po prostu uwielbiam)

no ale wracając do matematyki... moją licealną wychowawczynią była pani od matematyki... która uparła się, - do dziś zresztą nie wiem dlaczego - by udowodnić mi że ona tu rządzi ... udowadniała mi to przy okazji każdego sprawdzianu .. (udowodnienia kończyły się niezmiennie oceną ndst)
wreszcie rodzice postanowili (w genialności swych umysłów), że należałoby załatwić mi jakieś korepetycje ... no i załatwili .... korepetycji udzielał mi cudowny człowiek - starszy przedwojenny pan - który sprawił, że ja naprawdę zaczynałam rozumieć o co w tym wszystkim chodzi ... zaczynałam rozumieć matematykę....

i wtedy po kolejnej klasówce kiedy okazał o się, że idzie mi lepiej pani od matematyki poprosiła bym została w klasie po lekcji - a następnie zaproponowała mi korepetycje ..... u swojego męża (także matematyka uczącego w naszej szkole) .... i co zrobiło głupie 16 letnie dziecko pozbawione instynktu samozachowawczego, wierzące, że teraz kiedy co nieco rozumiem to nie będzie już tak źle na tej matematyce .... otóż powiedziałam tej pani, że ja już mam korepetytora , że jest nim ten pan X ....
od tego dnia miałam przechlapane ... bo pan X - jak się dowiedziałam po fakcie - był wrogiem publicznym małżeństwa matematycznego.....

efektem mej durnej prawdomówności była 2 z każdej kartkówki - że bo jedynek wtedy nie było)

kolejnym etapem zmagań był egzamin komisyjny (gdzie komisją było znane już wszystkim małżeństwo matematyków) .. na egzaminie tym dostałam do rozwiązania zadania z klasy matematyczno-fizycznej - zadania olimpiadowe, ale o tym także dowiedziałam się dużo później ...
.. po prostu brak słów.....no i oczywiście brak promocji do 3 klasy ...

ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ... połowa koleżanek z mojej klasy (tej pierwszej) skończyła jako nauczycielki ... a ja jakoś nie za bardzo rozumiem to dość specyficzne środowisko...

moją nowa klasę matematycznie przejęła pani, która zrozumiała że jesteśmy klasą humanistyczna i cudów od nas wymagać nie można ...

a na świadectwie maturalnym z matematyki mam czwórkę ...

o dziś

zasypiam... kto zasypia ze mną ? ..

pół nocy nie spałam przez la lunę małą mą

a w ogóle to zimno i średnio przyjemnie ... i po raz tego sezonu pierwszy włączyłam ogrzewanie ...

a w ogóle to smarkato i pociagająco i od czasu do czasu kaszląco i głowoboląco

i nawet kawa nie poprawia nastroju

eee no do bani ......

o słonko wyszło ...i tylko uwidoczniło dość znacznie zachwianą nieprzeźroczystość moich szyb niech już lepiej zajdzie ...

NO NIECH ZAJDZIE za toto czarno-sino-granatowe co to chmurką jest !

wtorek, 16 września 2008

helenka i maciuś


spotkali się - przez przypadek ...

zakochali na zawsze ...

kilka chwil później pojawiła się fasolinka ... mała .. maleńka ...rosła w brzuszku ...

była dziewczynką ... miała imię... czekał na nią cały świat ...

umarła bez jakiejkolwiek zapowiedzi w 3 dniu 33 tygodnia ciąży ...

nie wiadomo dlaczego ... nie wiadomo po co ...

żadne z miliona badań nie wykazało powodu ...

po prostu jej serduszko tamtego dnia przestało bić ...

trudno było rozmawiać o tym z nimi ... bo co im powiedzieć?, co poradzić?


dziś Helenka biegałaby się i śmiała ... i na pewno byłaby cudnym przedszkolakiem ...


dziś cieszyłaby się najbardziej z tego ... że została właśnie starszą siostrą ...


dziś urodził się Maciuś


:)

brak słów

nie przedłużyli kontraktu Raula Lozano ... brak słów ...

jak to pięknie napisano srebrny medal (mistrzostw świata) to za mało .... brak słów...

nosz .... brak słów i tyle !

tożsamość

o tożsamość sieciową mi chodzi ...

na zaprzyjaźnionym mi forum pojawił się wątek odnośnie kradzieży wielu danych pochodzących od różnych osób - po to by stworzyć jeden - całkowicie wyimaginowany profil ...

kilka dni temu czytałam o kradzieży zamieszczonego przez pewną mamę na prywatnym profilu nk zdjęcia swego maleńkiego dziecka - i potem nękaniu mamy dziecka - rzekomo przez to dziecko - które rzekomo czuje się opuszczone, zaniedbane i samotne

wielokrotnie "odwiedzają" mnie w mym wirtualnym świecie jakieś "jasie kowalskie" czy "apolonie chałupiec"

mam swoje konta, mam stronę, mam fora, wszędzie występuję ja - jako - ja .. za każdym razem - każdemu mogę powiedzieć wprost - to co piszę ...

nie rozumiem ukrywania się pod fałszywymi profilami, nie rozumiem po co ludzie kradną dane identyfikacyjne, nie rozumiem po co przywłaszczają sobie zdjęcia cudzych dzieci ...

dlaczego ludzie wstydzą się tego kim są ?, po co dorabiają do siebie "ideologię" ?

przecież nie zawsze mamy do czynienia z osobami chorymi (chorobę - jestem w stanie zrozumieć - nie mówię, że ją akceptuję - rozumiem i tyle)

poniedziałek, 15 września 2008

na dziś

jestem

(Ktoś tęsknił..?..)

brak moich aktualności - to tylko brak czasu ...

będzie lepiej ...

obiecuję.

piątek, 12 września 2008

w związku z tym, że po raz 1873 zaczynam pisać - po czym naciskam klawisz backspace - postanowiłam, że dziś nic już nie napiszę ...

***

do zobaczenia za jakiś czas ...

buziak

morskie opowieści

kilka stworzonek, kilka zwierzaczków i 3 rybki (500 litrów morza w domu)









czwartek, 11 września 2008

znaczenia prostych słów

nie rozumiem ludzi ...

no nie rozumiem i już ...

NIE to NIE ... kiedy mówią NIE - myślą NIE
NIE - nie znaczy TAK, nie znaczy MOŻE, nie znaczy KIEDYŚ...
NIE to NIE

przecież to takie proste

nie wiem dlaczego niektóre osoby nie są w stanie zrozumieć tego
po co utrudniać życie ? po co marnować czas ? po co obwiniać ? po co oskarżać ?

troszkę szacunku do samego siebie ...
a wtedy wspomnienia będą piękne

***
wpis - na podstawie znanych mi dwóch historii damsko - męskich

za każdym razem - to kobiety (niestety) nie rozumieją (nadal) znaczenia tych podstawowych słów
księżyc swą jaskrawą wypukłością świecił po lewej stronie...
czerwone resztki ostatnich promieni dzisiejszego słońca ledwo dostrzegalnie majaczyły po prawej
z cd kasia nosowska kolejny raz powtarzała - "za oknem dziki skwar.....nie..."
a ja jechałam ...
lubię te moje krótkie samotne podróże ..
lubię prowadzić samochód ...

środa, 10 września 2008

cuda ... cuda ... cuda ...

jakim cudem w prawie 40 milionowym społeczeństwie - społeczeństwie, którego tzw "sportem narodowym" jest (podobno) piłka nożna - tzw "światowej słowy trener" nie może znaleźć choćby 11 graczy, którzy byliby w stanie zagrać na choćby średnim poziomie z 11 zawodnikami, z których (o ile się nie mylę zaledwie) dwóch jest zawodowcami ....

(san marino - polska - do przerwy - 0-1 - oglądać 2 połowę ? oto jest pytanie ... na razie JESZCZE oglądam ....)

mądrości ...

....mądra (kobieta) słucha komplementów - głupia - im wierzy ....

od czasu do czasu można im wierzyć - wiedząc - że to tylko komplementy ...
bo - od czasu do czasu można być (postrzeganym) jako - ta - głupia ...

wieczornie

a w moim radio ... mateuszowy lao che ...
+
krewetki i inne frutti di mare
+
wino białe
+
a za oknem ciemności ...
i cisza

jest dobrze ....

wtorek, 9 września 2008

generalnie - dookoła wina

miałam się dotąd za winosza*, a ściślej rzecz ujmując za alkoholosza* - bo alkohole wszelakie uwielbiam - a alkoholikiem (chyba) nie jestem - w każdym razie piję - bo lubię .. a wina lubię (chyba) najbardziej ...

(o innych alkoholach i mojej wiedzy o nich - kiedy indziej )

wracając do wina .... to wino ... wino to ja wielbię - zarówno czerwone wytrawne - jaki i białe półsłodkie ............

lubię przebierać, lubię wybierać, lubię smakować, lubię popijać ...


i wydawało mi się, że coś tam o nich (tych winach) wiem ...

dotąd wybierając wina unikałam jak ognia tych - na których był napis o zawartości siarczanów .. ostatnimi czasy jednak coraz więcej win takowy napis posiada ...stąd też moje zaniepokojenie wzrosło

a wczoraj dowiedziałam się podstaw ...
"Uregulowanie nr 753/2002 Wspólnoty Europejskiej przewiduje, że obecność siarczynów w winie ma być podawana na etykiecie bądź kontr-etykiecie, podobnie jak to ma miejsce dla innych związków chemicznych dodawanych do produktów spożywczych."

siarczany zawiera niemal każde - zarówno bardzo drogie jak i taniuśkie - wino

siarczany są zwykłym środkiem konserwującym, przyspieszającym fermentację, oczyszczającym i jak to pięknie gdzieś napisano "chronią wino przed zepsuciem" ...

więc można pić - bez obaw o zacheminizowanie* - organizmu ... bo chemii więcej jest w porannym serku, czy wieczornej kiełbasce


***
ehh no uczę, się uczę.. całe to życie a takich podstaw nie wiedziałam ...
***
prawda powszechnie znana o nauce, głupocie, życiu i śmierci ...
***
słowa oznaczone * - sama wymyśliłam (choć tego akurat chyba pisac nie musiałam)
***
- a akurat dziś wina nie piłam
(dziś był maleńki kieliszek piekielnie mocnej malinóweczki ... a może wiśnióweczki ... hmm muszę sprawdzić .... ale jak sprawdzę to wypije kolejny - no to chyba jednak nie będę sprawdzać - bo moja doktor to będzie się znowu bardzo gniewać ...

ekg

i znowu po raz setny, a może i tysięczny, okazuje się, że życie to niekończąca się amplituda wzlotów i upadków...

cholerny wykres elektrokardiografii, góra - dół, góra - dół, góra - dół...

..a kiedy wydaje się, że osiągnięte zostało już dno - okazuje się, ze to wcale nie dno - tylko bolesne odbicie od jednej z półek skalnych - po którym upada się niżej - na kolejną półkę i kiedy myślę, że już więcej nie wytrzymam - upadam znowu ... niżej ...

ile jeszcze upadków przede mną ?

kiedy osiągnę dno ?

dziś ?

podziękowania

dziękuję

- publicznie, wyraźnie i dobitnie - tu i teraz - oficjalnie -

dziękuję

za wszystkie miłe słowa dotyczące ... moich słów

poniedziałek, 8 września 2008

oglądam "Co się wydarzyło w Madison County"

najdoskonalszy z doskonałych ....

irytująco

podobno każda reklama adresowana jest do konkretnego kręgu odbiorców
zastanawiam się do kogo adresowana jest reklama:
- vanish - do kretyńskich/głupich/nieporadnych mamuś, czy do perfidnych/wrednych/idiotycznych dzieci ?
-axe - adresowana jest do pseudo macho w białych skarpetkach i tanich skóropodobnych mokasynach, czy bezmyślnych laleczek, gotowych zaspokoić każdą rządzę swego pana i władcy ze złotym łańcuchem na karku
- tiny - charakteryzacja pani "kioskarki" powinna pretendować do nagród wszelakich w dziedzinie charakteryzacji właśnie ... dodatkowo jej (kioskarki) zachwyt - nad tygodnikiem - połączony z "ach-ami i och-ami" "gwiazdy filmowej" doprowadza mnie do mdłości ....


bardzo nie lubię głupoty ... a jeszcze bardziej prostactwa ...
te reklamy po są prostu głupie
- albo -
czego nie wykluczam -
nie są skierowane do mnie ...

czekanie

hmmm no i jak tu pisać - kiedy tak bardzo nie chce się ...
o czym - kiedy wszelkie tematy są "nie na dziś" ...
górnolotnie ? nie umiem,
o "byleczym" - po co ?
nostalgicznie ? - nie dam rady - słońce zbyt pięknie oślepia
zmysłowo ? - ee to już było

więc czekam na koniec tego lata, koniec słońca i długich dni ...
czekam na jesień - bo jesienią wszystko się zaczyna ...
jesień jest początkiem ...

jesienią pada deszcz
jesienią są mgły
jesienią .... jesień... jesieni ...
nie mogę doczekać się jesieni ....

sobota, 6 września 2008

motyle...

no dobra - jednak pisanie jest silniejsze ode mnie ...

ale obiecuję, że to będzie krótki wpis - zaledwie kilka literek (no kilkadziesiąt)

literkami - chciałabym przypomnieć o tym, o czym zupełnie zapomniałam - a dziś pięknie mi przypomniano ...

http://www.youtube.com/watch?v=oN39u7jbAQU

przepiękne zaśpiewana ... przepiękna piosenka, prześlicznie zaśpiewana

(wiem - staroć, wiem - ograne, wiem - nie na te czasy - ale to taka ładna piosenka ...

więc ... motylem jestem ....

:)

jesień w ogrodzie

zupełnie nie mam nastroju do literek .. więc dziś -tylko obrazki


paprykowo
żółcienie

różani
jabuszkowo











piątek, 5 września 2008

pająkowe układy

no to dziś będzie o pająkach i pajęczynach
(pajęczyna - to - rzecz jasna i powszechnie oczywista - żona pająka - ....moje dziecko dawno temu mawiało - mamuś pajęczyna szła - ta na tych długich nogach...)

no to tak - pająki są spoko - i ja - generalnie rzecz biorąc nic do nich nie nie mam - i do czasu kiedy budują one sobie swoje domki gdzieś tam - gdzie -nie- są-do-końca widoczne to mają spokój ... co innego kiedy rozpoczynają budowę w miejscach powszechnie widocznych - nooo - no to bez przesady........

i wtedy przeprowadzam z nimi męską rozmowę i ustalamy ... że tak robić nie wolno - no i one się przenoszą w inne - te mniej widoczne miejsca ...

generalnie układ jest ok ..... nie wadzimy sobie i nie wchodzimy zbytnio w drogę ...

choć kiedyś w nocy - jeden wybrał sobie drogę - akurat przez moją rękę - to się ciut na bydlę zdenerwowałam .....

a na marginesie dodam, że znam taką jedną - zupełnie mi bliską osobę - która to osoba ma zupełnego hopla na ich -pająków i pajęczyn - punkcie - ona wynosi je na dwór - podkreślam - wynosi - nie wyrzuca - żeby sobie nóg nie połamały.....

sen

śniło mi się ... że byłam w warszawie, była piękna pogoda, wiał lekki wiatr...

a ja szłam z jakimś szalenie przystojnym, ślicznie pachnącym (naprawdę - czułam to), doskonale ubranym i ...nieprzyzwoicie bogatym facetem (nie wiem skąd, ale wiedziała, że on jest - tak właśnie bardzo - nieprzyzwoicie wręcz - bogaty)...

doszliśmy do jakiegoś hotelu (bardzo ładnego, bardzo drogiego) ... ... a tam ludźmi z obsługi byli sami moi znajomi.... ... i patrzyli się na nas jakoś tak podejrzliwie ...
a ten mężczyzna, z którym byłam - był umówiony na jakieś spotkanie (miał kupić w hotelu tym jakieś biurko (!!!) za milion złotych (!!!) i poprosił, żebym poszła z nim .... (dlaczego biurko kupował w hotelu nie wiem, skąd taka kwota nie mam pojęcia, ale wiem, że tak było)

a ja - oj bardzo, bardzo się bałam, nie wiedziałam co mam robić i jak się zachowywać .. czułam się jak taki ostatnia ofiara losu, jak mokry kurczak ... to było nieprzyjemne ....

a ON (nawet nie wiem jak miał na imię) widząc mój popłoch i zakłopotanie zostawił całe to towarzystwo, wziął mnie za rękę i zabrał na spacer ...

i ......... obudziłam się ....

i GRZECZNIE PYTAM PO CO - PO CO JA SIĘ OBUDZIŁAM ?????????

no po co ??????????

czwartek, 4 września 2008

czekoladowe po-myślenie wieczorową porą

o czekoladzie ....

no to tak mi się przy okazji pomyślało..
więc rozważając temat czekolady to, czy biała (ptfu osobiście jej nie znoszę) czekolada to też czekolada ?
toć to typowy - jak nic - oksymoron !!!

no albo i jakieś inne mutanctwo ...
no bo żeby tak oszpecić czekoladową czekoladę.. i nazwać to białe paskudztwo CZEKOLADĄ!

to co - teraz jak ktoś jest mleczno biały to też można o nim powiedzieć, że jest opalony na czekoladkę (i niech mi się tu żaden nie wyrywa że biała czekolada nie jest całkiem biała tylko ecru - wiem to :) )
no i dalej ... idąc tym tropem czekoladowym - to co ...
no co z tym szczęściem ? -
bo przeceż - niby czekolada = hormon szczęścia (w dużym uproszeniu - w mądrych artykułach zostało to dogłębniej wyjaśnione) a co z białą - to też daje szczęście??

matko jedyna ile pytań wieczorową porą..
a już miałam iść spać, a tu same problemy człowiek ma jak tak sobie pomyśli ....

myślenie to ma jednak kolosalną przyszłość

***
no to ja jednak chyba już pójdę spać;)


***

(choć tak prawdę powiedziawszy biała wiórkowo kokosowa jest całkiem mniam mniam ;)

czas..

czas to takie dziwne zjawisko....

kiedy na coś czekamy - czas - wlecze się niemiłosiernie ..

kiedy chcemy, by chwila trwała - ona ucieka ....

bo przecież czas po prosu żyje sobie swoim rytmem ...

i ani nie przyspiesza, ani nie zwalnia ....

czas przyzwyczaić się do czasu ...
(czasu teraźniejszego)

kiczowato

.... uwielbiam kalejdoskopy - takie zwykłe dziecięce, tekturowe z plastikowymi koralikami ... kiedy byłam mała miałam ich kilka ....
... i szklane śnieżne kule ....z miliardami (styropianowych) śnieżnych płatków
... i takie lampy z magmowymi glutami, które - kiedy robi się ciepło przeistaczają się najpierw w węże, a potem kulki i kuleczki ... łączą się ze sobą, a potem dzielą ... po to by znów się połączyć...
.. i takie ramki z piaskiem i oliwą, które po przechyleniu tworzą obrazki ....

no naprawdę lubię oglądać takie kiczowatości ... :)

popołudniowo

jechałam dziś samochodem ... była piękna słoneczna pogoda końca lata ... prawdziwa autostrada pozwalała na prędkość większą niż standardowe - miejskie 50 km/h ...

w radio - muzyczny guru i jego (i moja) kultowa muzyka ...
i tyle rzeczy zależało wyłącznie ode mnie ....

i chciałam tak jechać ...daleko ...daleko ... na koniec ..............

a teraz dalej słucham tej muzyki ...

bo mój dzisiejszy (obecny) nastrój idealnie komponuje się z tym co rozpoczął piotr kaczkowski
... Amused To Death ...

i piję the or w zielonym kubanku i jest tak .... spokojnie ....

środa, 3 września 2008

zmysłowo

powróćmy do tematu zmysłowości ...

naczelnym zmysłem czekoladowej istoty jest węch ...
węchem rozpoznaję świat... zapachy przypominają historie, zapachy przypominają ludzi, zapachy przypominają sytuacje...

lubię...
kąpać się w zapachu mandarynek, czereśni i wanilii...
pachnieć gruszkami ...
jeść awokado, rukolę, albo pomidory prosto z krzaczka (najchętniej te maleńkie ...)
pić kawę, wino, czekoladę ...

przyprawy, dodatki...zapachowe - koniecznie obowiązkowe we wszystkim, zawsze ...

zapachy towarzyszą wszystkiemu ... zapachy mają poranki i wieczory .. zapachy ma noc ...

kocham zapachy ...

a Ty którym zmysłem odbierasz świat ?
który zmysł jest zmysłem dominującym - pośród wszystkich innych zmysłów ?...

mądrości ...

mądrość na dziś ...


"Idealnego męża poznaje się zwykle po tym, że jest on żonaty z inną kobietą" (Faye Dunway)

parafrazując - najlepsi mężowie - to nie nasi mężowie....a najlepsze żony - to nie nasze żony...

eh.

cisza

poproszę o odrobinkę ciszy ... tylko ciutkę .. ciuteczkę ...ciszy

wtorek, 2 września 2008

mądrości ...

mądrość na koniec dnia...



"Każdy ma jakiś plan, który jest całkowicie niewykonalny"

(ileż ja mam takich planów.....- np. chciałabym zostać organizatorką ślubów, przyjęć, rautów - bo można kupować (co uwielbiam) - piękne, dobre i wyszukane przedmioty, napoje, jedzenie za nieswoje (bo marne) pieniądze ...

no to tyle na dziś - żegnam wylewnie - jak to mawia moja córka - muaaah - (nie no w uszach to brzmi zdecydowanie lepiej niż na piśmie - muszę się poważnie zastanowić nad dodaniem jakiś plików mp3 czy coś ...)

cd - akcji pt. bezpłatne szkolnictwo

jak pamiętacie kochani czytelnicy nie tak dawno pisałam o zakupach podręczników, o lobby księgarskim i cholernej marnotrawności...

dziś nastąpił ciąg dalszy tejże historii - otóż:

koleżanka moja - będąca jednocześnie mamą koleżanki mojej córki - kupiła wymagany zestaw książek - zapłaciła "nieco" ponad 170 zł ...
jakież było nasze zdziwienie - kiedy dziś dzieci wybiegając z klasy wesoło oznajmiły, że mała ma ZŁE książki ....
przez 10 minut dochodziłyśmy (my - mamy dwie) na czym polega "ZŁOŚĆ" tych książek - gdyż: zgadzał się tytuł, zgadzał się autor, zgadzało się wydawnictwo ...
doszłyśmy (w końcu niby inteligentne jesteśmy): OTÓŻ NIE ZGADZAŁ SIĘ JEDEN MALEŃKI SZCZEGÓŁ - napis na samym dole strony tytułowej książeczek - dumnie brzmiący "WYDANIE UDOSKONALONE"...
nie zgadzał się też rok produkcji - jej książki zostały wydane w roku 2007 - nasze 2008 !!

no i wszystko fajnie TYLE że NIKT NIGDZIE nie napisał, z którego roku ma być książka (znaczy - CAŁY CHOLERNY ZESTAW), a łaskawca MEN - do sprzedaży dopuścił oba komplety -

WIĘC PYTAM UPRZEJMIE - skąd NA BOGA rodzice mają wiedzieć co kupować????

(ja tylko przez dziki przypadek kupiłam zestaw dobry - jakś OPATRZNOŚĆ chyba czuwała nade mną)

i już sama nie wiem śmiać się czy płakać ...

(a koleżanka wkurzona na maxa ... musi znowu wydać tych parę "zbędnych" banknotów)

moje miejsca na zmiemi (wyspa)

... wyspa jest duża - a jednocześnie maleńka ...

... i piękna jest ...





wyspa - jak to wyspa - oblana jest wodami ...
wody jest dużo - i wszędzie - a gdy już się wydaje, że jej nie ma - właśnie zacznie padać



wyspa jest klimatyczna ... niesamowicie klimatyczna


czy pisałam, że jest tam zielono ? jest tam zielono ... tak bardzo, bardzo, bardzo zielono


a dobrem narodowym - zaraz obok najlepszej pod słońcem whiskey (nie mylić z whisky - która jest bleeeeeeeeeee) ... jest tam piwo




a piwo jest tam najczarniejsze - a jego piana jest najbielsza


a posiadłość rodowa właścicieli browaru położona jest niedaleko pięknego jeziora - czarnego jak piwo, a brzegi jeziora wysypane zostały bielusieńkim piaskiem - podobno specjalnie przywiezionym z zupełnie innego końca świata i usypywana samolotami - tak, by widok z góry przypominał widok pinty








wyspa posiada kilka wielkich miast ... a wielkie miasto nie posiada (prawie w ogóle) wielkich budowli








a o tym, że pada tam każdego dnia pisałam?



a woda jest tam, gdzie wzrok sięga... woda i niebo stanowią jedność ...





a baranków i owieczek pełno tam ....





a na plażach leżą kamienie - których waga - w sposób oczywisty - decydowała o wadze niejednego bagażu





a górki, góreczki, pagórki.... przypominają swojskie klimaty ...











a ludzie tam jedzą frytki polane octem ... i bekon i jajka i pomidory i wszystko inne .. ale to wszystko jest smażone w głębokim tłuszczu...
a różnica temperatur pomiędzy latem a zimą waha się od 7 do 17 stopni
a wyspa jest piękna ...
a pogoda tam jest zawsze - każda - każdego dnia pada, każdego dnia świeci słońce ...
a czy pisałam, że wyspa jest cudna ... i, że ją kocham .... i że na pewno kiedyś tam wrócę
bo wyspa - to moje miejsce na ziemi....


poniedziałek, 1 września 2008

wtopy, wtopki i wtopeczki

czyli - jak - niezależnie od wieku gorzka-czekolada robiła z siebie osła - osiołka- oślicę

1. wiek pacholęcy - późno przedszkolny - bądź - wczesno szkolny
mama moja osobista wysłała mnie, bym kupiła dwa bilety autobusowe - dla niej i dla mnie - sek jednak w tym, że ona powiedziała wyraźnie, że mam kupić JEDEN BILET CAŁY I JEDNĄ POŁÓWKĘ....
efekt tego był taki, że kiedy pani w sklepie podała mi dwa bilety wyglądające identycznie ja - z całą swą dziecięcą powagą powiedziałam że ja chcę JEDEN bilet CAŁY a DRUGIEGO POŁOWĘ ! - do dziś pamiętam jak ta pani śmiejąc się spokojnie mi wytłumaczyła na czym polega różnica pomiędzy całym biletem, a jego połową ...
i do dziś pamiętam jak było mi wstyd, że wcześniej nie zajarzyłam o co chodzi z tymi całymi i połówkami

2. liceum klasa pierwsza B
(na swe wytłumaczenie tylko dodam, że)
... nie znałam rodziców towarzyszy mej licealnej niedoli) .. biorąc pod uwagę wiek moich rodziców wyszłam - z niesłusznego - jak się okazało założenia, że reszta musi wyglądać mniej więcej na ten sam wiek ...
kiedy przyszła pewna pani i poprosiła mnie bym przekazała koleżance X, że ona już jest - pobiegłam do X i oznajmiłam gromkim głosem - twoja BABCIA przyszła po ciebie ...
wkrótce okazało się, że to nie babcia tylko mama ... uprzejmie przeprosiłam obie panie ...

3. no i historyjka sprzed kilkunastu tygodni -
kolega mój licealny jest fanem sportu - uściślając - fanem piłki nożnej - uściślając - jest on absolutnie najwierniejszym z wiernych - fanem nad fanami WIDZEWA ŁÓDŹ - wiedzą o tym wszyscy -którzy choć odrobinkę GO (kolegę) znają
a ja - chcąc błysnąć po latach braku kontaktu (nawiązanego ponownie DZIĘKI przesłynnemu portalowi znanemu każdemu, a zwanemu dalej NK)
więc ja (no co tu dużo gadać) idiotka jedna - błysnęłam jak diabli - donosząc MU, o wielkiej wygranej ... ŁKS-u....



no to tyle na dziś - bo ja to bym tak mogła jeszcze pisać i pisać - bo ja to genialna w te klocki jestem ....

rodzice i dzieci

zapewne przez część społeczeństwa uznawana jestem za wyrodną ale:

- uważam, że dzieciom należy się odrobina samodzielności
- uważam, że dzieci powinny spędzać trochę czasu bez rodziców
- uważam, że dzieciom należą się wakacje od rodziców, a rodzicom wakacje od dzieci
- pozwalam dzieciom przewracać się, brudzić, taplać w kałużach
- pozwalam wspinać się na drzewa i wchodzić na skałki
- pozwalam dzieciom malować w domu farbami
- pozwalam dzieciom jeść słodycze
- pozwalam dzieciom oglądać bajki
- pozwalam dzieciom jeść frytki i hamburgery
- ...........

czyż nie jest tak, że to co zakazane przyciąga ....

nie byłam chowana pod kloszem - nie chowam pod kloszem

w zasadzie to nie wiem co chciałam napisać .. chyba tylko to, że staram się nie być toksycznym rodzicem ...

bla bla bla ....
.

liczniki